wtorek, 9 września 2008

dzień 10 Hanoi

Autobus do Hue mieliśmy zaplanowany dopiero na 18:00. Trzeba było coś z tym wolnym czasem zrobić :) Wiecie co? W Hanoi jest muzeum lotnictwa :) zgadnijcie więc gdzie pojechaliśmy i dlaczego właśnie tam ? :) Nie znamy miasta, w którym muzeum lotnictwa jest blisko centrum lub chociaż turystycznych atrakcji. Nie inaczej jest w Hanoi. Po doświadczeniach w Bangkoku, gdzie bardzo trudno było dotrzeć, spodziewaliśmy się trudności. Niespodzianką było, że udało nam się znaleźć bezpośredni autobus miejski - "Hanoibus". Cała sztuka polegała na znalezieniu przystanku. Transport miejski w Hanoi jest i to dosyć rozbudowany, ale funkcjonuje w rytmie hanoiskiego chaosu. Godzinami nie ma co się sugerować, a szansa zatrzymania się autobusu na przystanku jest odwrotnie proporcjonalna do zapełnienia pasażerami - im pełniejszy tym większe prawdopodobieństwo, że się nie zatrzyma. Szczęście nam dzisiaj dopisywało, szybko znaleźliśmy przystanek, autobus był pusty więc mieliśmy nawet miesca siedzące! Po przebiciu się przez stada skuterów i korki na każdym skrzyżowaniu dotarliśmy do muzeum lotnictwa. Większość muzeów w Hanoi ma przerwę od 12:00 do 13:00 i negocjacje z uzbrojonym strażnikiem nie dały rezultatu. Nie pozowlił nam poczekać 15 minut na terenie muzeum, no to co - idziemy na kawę :) Pewnie Was nie zdziwimy jak napiszemy, że taaakiej pysznej kawy to jeszcze nie piliśmy :) Nawet nie będziemy silić się na próbę opisania jej smaku ponownie, po prostu trzeba tu przyjechać i samemu spróbować.
W kawiarnianej atmosferze dobiła 13:00 i mogliśmy zacząć zwiedzanie.

Muzeum nie jest duże. Ma jednak w swoich zbiorach jeden z największych śmigłowców świata Mi-6 radzieckiej produkcji - no chyba nikogo nie dziwi, że kraj rad musiał mieć wszystko największe, śmigłowce też. Maszyna robi ogromne wrażenie swoim rozmiarem :) We wnętrzu tego kolosa mieści się ciężarówka, a koło podwozia jest niewiele mniejsze od stojącego człowieka europejskiego rozmiaru ;) Jak tyle tysięcy ton stali, tytanu i duraluminium wznosiło się w powietrze, do dzisiaj nie przestaje nas zadziwiać!
Większość eksponatów jest produkcji radzieckiej. Seria samolotów ze stajni MIG, które noszą oznaczenia zestrzelonych amerykańskich maszyn. Lewa strona muzeum to zwycięska potęga lotnicza wietnamskiej rewolicji. Po prawej zgromadzone są szątki imperialistycznych najeźdźców made in USA.Zwraca uwagę F-4 Phantom - zniszczony, bez dziobu z uniesionym bezwładnie ogonem. O dziwo, większe zainteresowanie zwiedzających budzą, nie samoloty pilotów bohaterów z żółtą gwiazdą na czerwonym tle, ale smutne, powyginane szczątki z białą odrapaną i wyblakłą gwiazdą. Muzeum wygląda, jakby ktoś postawił je w latach '80 i od tamtej pory nic się tam nie zmieniło ani nie działo. Pełni ono rolę jedynie propagandową, żadnej edukacji lotniczej, żadnego rozwinięcia pasji latania. Widać, że to miejsce zatrzymało się w czasie i nie żyje, nie wzbogaca swoich ekspozycji, prezentując niezmiennie tylko militarystyczną wizję lotnictwa czasu wojny z USA. Warte jest zobaczenia dla pasjonatów lotnictwa.

Naszą szczególną uwagę zwróciły proporce polskich sił zbrojnych i polskiej armi jako niosących pomoc "bratniemu narodowi". Ehh, kłuje w oczy ale takie były czasy i własnej historii się już nie wyprzemy, tym bardziej, że znaleźliśmy się w "zacnym" gronie obok Czechosłowacji, Węgier, NRD, ZSRR i wielu innych zniewolonych przez komunizm krajów.
Nasz dzień zakończył się rozpoczęciem nocnej podróży sypialnym autobusem do Hue, położonym w centralnej części Wietnamu. Przygotujcie się na mocne wrażenia!

Rada dnia:
Uważaj w jakim muzeum Cię wystawią :);)

Przykladowe ceny:
Bilet do muzeum lotnictwa 20 000 vnd + aparat 5 000 vnd
Bilet Hanoibus 3 000 vnd






Brak komentarzy: