niedziela, 14 września 2008

Smoki, sztuka i architektura

W czasie naszego pobytu w Hue i Hoi An trafiliśmy na "święto księżycowego ciastka". Od rana do nocy słychać donośne charakterystyczne bębnienie w wykonaniu domorosłych perkusistów w przebraniu smoków :) Bębnią wszyscy chłopcy w każdej wiosce, miasteczku i mieście. Nawet na "autostradach" pojazdy są zatrzymywane przez tłum zebrany wokół bębniarzy. Święto związane jest z wypiekiem charakterystycznych ciastek księżycowych, bardzo słodkich, ciężkich, przepełnionych różnymi aromatami, które dla Europejczyków nie koniecznie są znane. Nadzienie składa się z czegoś w stylu naszych bakalii z dodatkiem kwiatów lotosu. Konia z rzędem temu, kto odgadnie który z aromatów mieszających się w ciastku to właśnie lotos :) Ciastkami obdarowuje się najbliższych, rodzinę i przyjaciół.
Z paradami smoków porobiło się trochę, jak z naszymi kolędnikami. Można być pewnym, że jeżeli bębnią i skaczą wokół Ciebie, to znaczy że chcą kasę :) Pochody kilku, kilkunastolatków włóczą się po całym mieście od sklepu do kawiarni i spowrotem bębniąc tym głośniej im ktoś bardziej opiera się przy wypłacie. Wszystko jest ciekawe i ekscytujące przez trzy pierwsze takie parady, jednak szybko staje się nudne i natarczywe, bo przecież nie da się opłacić wszystkich dzieciaków w mieście, a po każdej opłaconej grupce pojawia się kolejna domagająca się pieniędzy.






Siedząc w kolejnej wietnamskiej kawiarni, oganiając się od smoków, zaczęliśmy rozmowę o obrazach i sztuce w życiu wietnamczyków. Dużo wcześniej zauważylismy, że w każdym lokalu, hotelowym pokoju, hallu, restauracji, kawiarni wiszą obrazy. Ich różnorodność wielokrotnie nas zaskakiwała. Począwszy od reprodukcji Picassa w barze z plastikowymi krzesełkami, przez pejzaże, martwą naturę słynnych impresjonistów, tradycyjne orientalne tematy, scenki rodzajowe, a na autorskich abstrakcjach ze dalekowschodnimi akcentami lokalnych malarzy skończywszy. Jeżeli chodzi o te ostatnie, duża część z nich to proste i mało ciekawe, powielane schematy ale zdażają się perełki z własnym stylem i oryginalnym pomysłem. Widać, że wietnamczycy lubią piękno i lubiejo ;) się nim otaczać. W większości przypadków jest to jej kiczowate ujęcie, które nie spotka się z aprobatą krytyków sztuki. Na pewno wieszanie takich obrazów lepsze jest niż portrety ojców komunizmu, bo z bilboardów i przydrożnych transparentów spogląda we wszystkich możliwych pozach uśmiechnięty zagadkowo wujek Ho - tak sztuka socrealizmu ma tutaj też swoje miejsce blisko narodu, moze stąd też uwielbienie dla Picassa lubującego się w komunistycznej ideologii?
Wspominając o zamiłowaniu dla piękna, warto zaznaczyć, że wietnamskie miasta są prawie pozbawione uroku. Trzeba się bardzo wczuć, żeby dostrzec w nich piękno. Rozbudowywane w chaotyczny sposób szopopodobnymi budami, zjadają swoje dziedzictwo, którego prawdopodobnie nie da się już uratować, bo co z tego że starówka Hoi An wpisana jest na Listę UNESCO, kiedy obrasta ją coraz głębiej bezładny bazar jak na historycznym już stadionie X-lecia. Tak jest w większości miast. Nawet nowe budynki zdają się nie pasować do siebie, a zaraz obok nich pojawiają się budy z plandekowymi daszkami - ohydny widok. Zdarzają się ładne okolice nawet w dużych miastach, jak Hanoi ale większość to zagracona masa bez pozytywnego wizerunku. Całość sprawia wrażenie, jakby była pozostawiona sama sobie, bez pomysłu i koncepcji. Buduje się z wszystkiego, z czego się da tak byle by na głowę nie kapało. Zachwycaliśmy się nielicznymi pięknymi miejscami, ale coraz trudniej je znaleźć w gąszczu urbanizacyjnej bylejakości i brzydoty, co gorsza wydaje się że ciemna strona budownictwa wygrywa i przetrwa wieki. Zastanawialiśmy się, czy tak musi być? Czy transformacja, którą przechodzi teraz Wietnam, musi pociągać za sobą tak daleko idące niekorzystne, trudno odwracalne zmiany w społeczeństwie i otoczeniu? Słyszy się dużo o rozwijających się Chinach gdzie kilkusetletnie hutongi są bezwzględnie burzone, żeby dać miejsce nowemu. Kto podejmuje decyzje, że nowe MUSI zastąpić zabytkowe, zamiast je dopełniać i zgodnie współistnieć? W Wietnamie nie jest lepiej. Zmieniła się jedynie doktryna z budowania bez sensu w imię partii i na jej modłę, na budowanie w imię biznesu, pieniędzy, jak najwięcej i jak najszybciej, zapominając o harmonii tak charakterystycznej dla kultur dalekiego wschodu.




Brak komentarzy: