sobota, 20 września 2008

Kajty i wydmuszki

W MuiNe sporo wieje!:) i (podobno!) najmniej pada. Pewnie, dlatego miejscowość ta stała się prawdziwą Mekką dla amatorów kiteboardu czy windsurfingu w południowo-wschodniej Azji. Przy wielu resortach umiejscowione są szkoły oferujące naukę pomykania po wodzie:) Podejrzewamy, że w "pełnym" sezonie kiteboardowców i windsurferów jest znacznie więcej niż, podczas, gdy my byliśmy w MuiNe. Relaksując się na plaży obserwowaliśmy nieliczne, kolorowe podniebne latawce z przyczepionym małym człowieczkiem z deseczką, gdzieś na granicy wody. Ciekawe wrażenie, obserwować zmagania człowieka z wiatrem i wodą jednocześnie.

Intensywny wiatr rzeczywiście odczuliśmy na własnej skórze, kiedy jeździliśmy skuterem po okolicy. Chyba nigdy dotąd nie byliśmy tak "obici" przez wiatr. Jadąc na poszukiwanie "white sands" - ogromnych, białych wydm, które są jedną z atrakcji turystycznych MuiNe, myśleliśmy, że jedziemy pod wiatr. Myliliśmy sie! To spowrotem było pod wiatr!!! Czuliśmy, że zwiększając prędkość skutera, wcale nie poruszamy się szybciej!
Jeżeli chodzi o wydmy, to robią wrażenie. Wyglądają jak prawdziwa pustynia.
Jeszcze nie zdążyliśmy się dobrze zatrzymać, a juz otoczyła nas gromadka dzieci oferująca "użyczenie" swojej deski do zjeżdżania po piasku - oczywiście za opłatą. Nie skorzystaliśmy z tej propozycji nie do odrzucenia, ze względu na głębokie przekonanie, że turyści łapiący się na takie atrakcje, tak naprawdę krzywdzą te dzieci. Dając im w ten sposób zarabiać, od najmłodszych lat przyzwyczajają do szybkich, łatwych pieniędzy, Dzieciaki w tym czasie powinny być w szkole i uczyć się albo bawić, a nie kombinować jak zarobić na turystach. Jest to z pewnością wina dorosłych, którzy posługują się dziećmi, żeby nieco dorobić. Byliśmy w negatywnym szoku, gdy będąc kiedyś dosyć późno w barze widzieliśmy mniej więcej dwuletniego chłopca podchodzącego do siedzących ludzi pijących piwo czy cokolwiek innego, oferującego chusteczki higieniczne i gumy do żucia...a gdzieś w oddali jego mama świetnie się bawiła. W niektórych restauracjach na stolikach stoją specjalne tabliczki, które można pokazać obnośnym sprzedawcom "nie przeszkadzaj nam, i tak nic nie kupimy"...cóż z tego, te mniejsze JESZCZE nie potrafią czytać...a starsze nie potrafią, bo NIE CHODZĄ do szkoły...

Mimo wiejących wiatrów, udało nam się zrelaksować i odpocząć w MuiNe:) Słońce świeciło "pełną gębą" z małymi przerwami na deszcz, bo jakżeby inaczej w porze deszczowej mogłoby być:) Jak prawdziwi plażowicze opalaliśmy sie na wygodnych leżakach na plaży i "pławali" w cieplutkim morzu.

Brak komentarzy: