niedziela, 7 września 2008

dzień 7 i 8 wyspa Cat Ba

No i pada. My tu przyjeżdżamy z zamorskiego kraju żeby się powylegiwać na plaży i nici z tego. Zimno nie jest, wręcz gorąco ale ciągle coś kapie z nieba. Co było robić ? :) Poszliśmy na kawę ... tutaj warto zatrzymać się nad tematem kawy. Wietnamczycy doprowadzili uprawę i przygotowanie kawy do perfekcji. Mimo tego, że nie mają ekspresów wielkości szafy z tysiącem wypasionych funkcji, ich kawa jest pyszna. Parzona w przelewowych zaparzaczach, ma bardzo głęboki i intensywny smak, a kolor i konsystencja prawie że smoliste :) Równie wyśmienita jest na gorąco jako espresso lub z mlekiem. Smak wietnamskiej kawy jest zagatkowy, ponieważ nie przypomina on ani typowej robusty ani samej arabiki. Piliśmy różne kawy w wielu miejscach, jednak żadna nie zrobiła na nas takiego wrażenia. Niepozorna porcja czarnego napoju o aromacie, którego nie powstydziłaby się najlepsza włoska czy francuska kawa. Wietnamczycy piją kawę najczęściej na zimno z lodem i odrobiną zagęszczonego mleka. To jednak nie wyczerpuje możliwości jej przyrządzania. Do tego croissant (chyba tak to się pisze ?:) i mała śniadaniowa uczta gotowa. No, bo jak tu nie wspomnieć o pieczywie? Jest to kolejna rzecz, którą Wietnamczycy przyjęli od Francuzów i opanowali do perfekcji. Wszelkiego rodzaju wypieki, ciasteczka, bagietki są delikatne jak chmurka - pyszne chociaż niektóre trochę za słodkie. Momentami Wietnamczycy mają tendencję do przesładzania np. kawy ale to nie problem. Wystarczy poprosić o kawę bez cukru :)

Uciech kulinarnych mieliśmy dostatek, jednak nie zawsze udało nam się dostać to co zamawialiśmy :). Brak znajomości angielskiego i wietnamskie rozbrajające nierozgarnięcie dają ciekawe doświadczenia. Mieliśmy ochotę na kraby z grila i kalmary z czosnkiem i masłem. Sprawa wydaje się prosta jak ma się w ręku menu w dwóch językach, wietnamskim i angielskim i pokazuje się palcem, co konretnie chce się zjeść. Po pierwszym zamówieniu pojawia się inna osoba z knajpki i dopytuje co chcemy? :) Grzecznie wskazujemy to co chcieliśmy, kraby z grila i kalmary z czosnkiem. Ekstra teraz już powinno być z górki. Pani wyłowiła dwa żywe kraby, przedstawiła nas sobie, wymieniliśmy z naszymi ofiarami znaczące spojrzenia i po chwili zniknęły razem z panią kelnerką w czeluściach kuchni. Po chwili nasze zamówienie było gotowe czyli kraby z wody i kalmary w cieście. Khe he zaraz, zaraz ... nie to przecież zamawialiśmy miały być z grila i z masłem, i czosnkiem ... no trudno, obsługa i tak by nie zrozumiała naszych pretensji.
Wracając do głównych bohaterów naszego obiadu. Pierwszy raz jedliśmy tak świerze kraby, prosto ze skorupki. Mięso mają bardoz delikatne i wymaga włożenia trochę wysiłku aby się do niego dostać. Podają do tego celu specjalne szczypce do złudzenia przypominające dziadka do orzechów. Konsystencja mięsa jest delikatniejsza od mięsa ryb morskich, jednak "rybi" aromat jest ledwo wyczuwalny dając miejsce aromatowi charakterystycznemu tylko dla krabów. Wytrawna wersja kraba z wody, którą dostaliśmy skierowana jest chyba jednak do prawdziwych smakoszy krabów lub osób, które jedzą je na codzień. Nam brakowało przypraw, które podkręciłyby torochę smak stawonogów, jak chociażby odrobina czosnku albo chociaż kolendra :) Teraz czujemy, że z krabami jest jak z sushi, smak mają niepowtażalny, na początku nie powalają i nie uwodzą od pierwszego zjedzenia, jednak po pewnym czasie człowiek zaczyna za nimi tęsknić i przychodzi myśl, że masz na nie znowu ochotę.

Kalmary w cieście, te też mają swoich wielbicieli i radykalnych przeciwników. Należymy do tych pierwszych. Dobry kalmar w cieście nie jest zły :) ważne żeby nie był za długo męczony w garnku, bo może stać się gumowaty. Wietnamczycy lubią owoce morza, żyją z nimi, jedzą codziennie i potrafią na szczęście przyrządzać. Kalmary które dostaliśmy były piszne!! :) Ciasto bardzo charakterystyczne, oblepiło ciała kalmarów, dając im brakujący składnik konsystencji - chrupkość.

Obie potrawy były bardzo proste, a jednocześnie bardzo wyrafinowane, brakowało tylko białego wina i czosnku :)

Rada dnia: Samym krabem się nie najesz!(nawet dwoma).







1 komentarz:

Unknown pisze...

Krabie spojrzenie - bezcenne, za wszystko inne zapłacisz karta MasterCard :)