wtorek, 23 września 2008

Sajgon - American Crime Museum

Jak to my, zaraz po przebudzeniu się wcześnie rano ( około południa) pierwsze kroki uczyniliśmy w kierunku kawodajni:) Niechcący trafiliśmy na całkiem klimatyczną, tubylczą kawiarnię, niestety pełną dymu papierosowego (męska część wietnamskiej populacji to chodzące lokomotywy - bardzo dużo palą!). Wszelkie niedogodności związane z brakiem tlenu zrekompensowała nam pyszna kawa:) Dobry początek dnia!:)

Sajgon to kolejne miejsce w Wietnamie, gdzie podążamy śladami wojny. Czas na odwiedzenie muzeum dla ludzi o wyjątkowo mocnych nerwach. Mowa tu o "War Remnants Museum", co można tłumaczyć jako Muzeum Pozostałości Wojennych ( w domyśle pozostałości po wojnie z Amerykanami). Powstało jako "The House for Displaying War Crimes of American Imperialism and the Puppet Government" później "Museum of American War Crimes", czyli muzeum amerykańskich zbrodni wojennych. Ostateczną nazwę "złagodzono" na potrzeby "normalizacji" stosunków z USA.

Muzeum głównie składa się z tematycznie podzielonych wystaw fotografii rozmieszczonych w kilku budynkach. Wykonane przez reporterów pracujących z jednej i drugiej strony barykady wojennej. Zdjęcia są porażające. Przedstawiają śmierć. Okaleczone ciała dzieci i dorosłych, Wietnamczyków i Amerykanów, ludzkie szczątki przypominające człowieka i takie, w których trudno dopatrzeć się człowieczeństwa. Masakra.

Reakcje oglądających zdjęcia były różne. Twarze przeważnie wyrażały ogromny szok, przerażenie, niektórzy płakali inni wybiegali z pomieszczenia, jeszcze inni w milczeniu i skupieniu przesuwali wzrok po kolejnych fotografiach. Bardzo wymowne jest znane zapewne większości zdjęcie biegnącej, płaczącej, nagiej dziewczynki, poparzonej po bombardowaniu napalmem, obok przedstawiona jest juz jako dorosła kobieta oszpecona rozległymi bliznami przytulająca własne dziecko. Wystawę, która szczególnie zwróciła naszą uwagę i była wyjątkowo brutalna w swej wymowie to część poświęcona ofiarom tzw. "Agent Orange". Był to środek chemiczny, który Amerykanie rozpylali nad dżunglą w celu jej zniszczenia. Robili to po to, żeby poprawić sobie widoczność ruchów partyzantki wietnamskiej chyba nie zdając sobie sprawy jakie konsekwencje poniesie ludność zamieszkująca takie tereny. Nie będziemy opisywać co zobaczyliśmy na tych fotografiach...chyba wystarczy ze napiszemy, że byliśmy NAPRAWDĘ WSTRZĄŚNIĘCI!:(

Jak zwykle brakuje relacji o Wietnamczykach, którzy zginęli z rąk rodaków, tylko dlatego że nie popierali komunistycznej nawałnicy. Nie ma zdjęć obozów do których byli zsyłani "puppets soldiers". Ani jedno zdjęcie nie pokazuje, jak Vietcong morduje Wietnamczyków, którzy opowiadali się za siłami południa - a wiadomo jest, że wyroki wykonywane przez VC dosięgły ponad trzydziestu tysięcy! Zostali zamordowani w myśl " jeżeli nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam".

Na zewnątrz samoloty, śmigłowce, czołgi zdobyte na amerykanach. Nic czego nie widzieliśmy wcześniej w muzeach przez nas odwiedzanych.
Będąc tam, widząc to wszystko, nabiera się jeszcze większej nienawiści do wojny i tego co za sobą niesie, do decydentów, nieludzkich reguł jakimi rządzi się świat. Jednocześnie czuje się bezsilność...bo to, co widzieliśmy już się stało, wydarzyło się, ale też dzieje się TERAZ w wielu miejscach a świecie...Czeczenia, Somalia, Irak, Afganistan, Darfur i przecież tak niedawno Jugosławia.

Brak komentarzy: