poniedziałek, 22 września 2008

Z MuiNe do Sajgonu

Czas w dalszą drogę. Dziś po południu wyruszamy do Sajgonu - największego miasta Wietnamu, naszego ostatniego przystanku w tym jakże uroczym kraju:)

Podróż trwała długo. Za długo!:) Z MuiNe wyjechaliśmy około 13 i zgodnie z planem w Sajgonie mieliśmy być około 17, a na miejsce dotarliśmy na 19. Przez ostatnie 2 godziny jazdy autobusem (na szczęście był to sypialniobus:)) brnęliśmy przez przedmieścia Sajgonu. Dziwny to krajobraz, bo złożony z fabryk i kościołów. Ogromne fabryki pojawiały się jedna po drugiej. Ogromne, mamy na myśli naprawdę OGROMNE! Nowe, bardzo schludnie wyglądające, wręcz nowocześnie. Musiały powstać nie dawniej niż kilka lat temu. Większość z nich to fabryki chińskie. Już w daleka błyszczą złote, chińskie "krzaczki". Ciekawe, czy w Wietnamie jest jeszcze tańsza siła robocza niż w Chinach?

Po kilometrach ciągnących się wielkich fabryk, czas na kościoły. Wielkie przemysłowe molochy nagle zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się typowe przedmieścia, z małym tylko wyjątkiem - mniej więcej, co 300-500 metrów mijaliśmy skrzyżowanie, a na nim ogromny kościół. I tak przez kilka, jeżeli nie kilkanaście kilometrów! W każdym kościele, jaki widzieliśmy przez sypialniobusowe okno - tłumy modlących się ludzi, albo gromady dzieci i młodzieży "bawiących się', czy może spędzających czas na kościelnym dziedzińcu. Tak jak na północy Wietnamu kościół katolicki był wielką rzadkością, tak tutaj do wyboru, do koloru. Postawione na gęsto, pełne ludzi, tętniące życiem...

W końcu dotarliśmy na miejsce. Dzielnica turystyczna. Zagłębie tanich ( i nie tylko tanich) hoteli, restauracji, barów, sklepów z pamiątkami (bezcennymi he he, bo tu również sprzedawcy nie kłopoczą się umieszczaniem cen na poszczególnych przedmiotach:) te samą rzecz można kupić za 2 albo za 20 dolarów, wszystko zależy od czujności i zdrowego rozsądku kupującego). W sekundę po tym jak wysiedliśmy z autobusu otoczył nas tłumek, tym razem kobiet proponujących tani nocleg. Zgodziliśmy się zobaczyć jeden z hotelików. Wszystko w dosyć szybkim tempie, zanim się obejrzeliśmy przechwyciła nas kolejna "babka", a później jeszcze kolejna. Dotarliśmy na miejsce, nie trwało to więcej niż 2 minuty:) Pokój okazał się być całkiem w porządku, z internetem w pokoju i nie wysoko, bo "tylko" na drugim piętrze. Jutro mamy w planie zwiedzanie Sajgonu:)


Brak komentarzy: